Zbór "Droga Zbawienia" (dawniej – "Ku Zbawieniu")

Grupy domowe

W naszym zborze działają grupy domowe. W ich trakcie studiujemy wspólnie Pismo Święte oraz modlimy się.

Takie spotkania pogłębiają więzi między nami, a także są dobrym środowiskiem dla osób poszukujących Boga.

To czas, w którym możemy całkowicie oddać się Bogu. Czas podziękowań, ale też i modlitw o tych, którzy Boga potrzebują. Jego i Jego pomocy. Z tych spotkań wychodzimy zbudowani, silniejsi i zregenerowani do dalszego życia.

Zapraszamy każdego, kto chce dołączyć. Wszyscy są traktowani jak dołączający do rodziny, na których czekamy co tydzień z taką samą radością i oczekiwaniem.

Grupa prowadzona przez pastora Irka – spotykania odbywają się we wtorki, o g. 18:00 w różnych lokalizacjach. Jeśli jesteś zainteresowany udziałem, prosimy o kontakt z pastorem: dawir1@tlen.pl .

O tożsamości i jej związku z samooceną

Dziś był poruszany bardzo ważny dla mnie temat. Nie jestem osobą o wysokim poczuciu własnej wartości. Hmm, to i tak delikatnie powiedziane. Nie chcę tu winy zwalać na nikogo, mogę zwalić na siebie, że tak słabe mam mury, które wciąż są kruszone albo przeze mnie, albo przez kogoś komu wydaje się, że jest ode mnie lepszy.
Tak często mówi się, że chciałoby się wrócić do lat dzieciństwa. Nie. Mnie by się nie chciało, chyba, że po to, aby naprawić to, co było i ruszyć z czystą kartką.
Niestety, tak się nie da. Dlatego też jako osoba już dorosła i jako chrześcijanka muszę pracować nad swoją stabilnie niską samooceną.
Po wielu latach wbijania mnie i wbijania siebie w krąg ludzi nijakich, nieistniejących, nie mających nic mądrego do powiedzenia, muszę wyrwać się z kręgu dołujących myśli na swój temat.
I chociaż wiem, że moje myśli tak często są po prostu moje, to jednak są one na tyle dominujące, że wierzę, że mój obraz siebie jest obrazem w oczach innych.
Co to znaczy niska samoocena? I jak ma się ona do tożsamości? A raczej inaczej, co ma tożsamość do niskiej samooceny. Tożsamość to poczucie, pewność przynależenia do czegoś (rodu, rodziny, nazwiska) i do kogoś – do Boga. Ja wszędzie się czuję nie na miejscu. Ba, jest to tak mocno zarysowane, a nawet przerysowane, że po prostu zaczynam unikać pewnych środowisk, bo tam czuję się nie na miejscu. Dlatego robię przerwy w spotkaniach domowych, nawet w wchodzeniu do zboru. Nie jest to przejaw buntu, rezygnacji z Boga, ale nie jest to miejsce dla mnie.
I to był właśnie powód, żeby dziś pojechać na grupkę. Chcę to zwalczyć. Chcę poczuć przynależność. Jestem córką Boga. Czy można marzyć o lepszym rodowodzie?

Chcę wbić w swoją świadomość tę tożsamość. Jeśli Bóg jest za mną kto będzie przeciwko mnie? Nikt nie będzie miał mocy obniżenia mojej samooceny. Jestem córką Boga.
Tylko czy ja tak szybko nauczę się sama się nisko nie oceniać?
Wiem, nie będzie to łatwe. Tak jak niełatwa jest każda zmiana, którą powoli małymi kroczkami wprowadzam w życiu. Chociaż dopadają wątpliwości, lenistwo, czasem wygoda.
Ale Zachariasz sam mówi „bo ci, którzy gardzili dniem małych początków będą się radowali, gdy zobaczą kamień szczytowy w ręku Zerobabela” (Ks. Zachariasza 4:10). Nie lekceważmy początku naszej walki, nawet jeśli nie jest ona okryta chwałą i zwycięstwem, a jedynie malutkim kroczkiem do przodu.
Wiem, komu zawierzyłem mówi Paweł w Liście do Tymoteusza (1:12). Tak, wiem komu zawierzyłam.
Teraz jestem córką Boga, tak jak mówił Jan w pierwszym liście (3:2).
Nie chcę doświadczać chwiejności i rozdwojenia duszy nękanej wątpliwościami i emocjami, które z jednej strony będą euforystyczne, z drugiej zaś będą zwątpieniem (List Jakuba 1:8 i 4:8). Chcę mieć pewność, a nie być jak rozlana woda, która przybiera kształt zależny od naczynia, w której się znajduje.
Nie chcę porównywać się z innymi, żeby nie skusić się do wybielania siebie kosztem innych (List do Rzymian 12:3). Moja tożsamość ma być silna, ale nieprzesadzona z żadną ze stron (List do Galatów 6:4).

Jedynie do czego mam prawo to poddawanie siebie próbie i sprawdzanie, czy trwam w wierze, czy mam tożsamość bycia córką Boga i czy w to wierzę wiarą absolutną (II List do Koryntian 13:5).

Dlaczego nie mamy odpowiedzi na nasze modlitwy?

Dziś na grupie domowej próbowaliśmy odpowiadać na postawione przez Pastora pytania.
– co robić, gdy nie ma odpowiedzi na modlitwy?
– co robić, gdy dotychczasowe formy pobożności zawodzą, a obietnice się nie spełniają?
– co robić, gdy praktyka wiary zdaje się być pozbawiona mocy pobożności, bo i tak nic się nie zmienia, mimo starań i modlitwy?
Czy pojawiło się w Twoim życiu któreś z tych pytań?
Czasami mogłoby się wydawać, a nawet więcej, często tak jest, że modlimy się o coś, a nasze modlitwy nie zostają wysłuchane. Czekamy na obietnice Boże, a one nie przychodzą. Bardzo nam na czymś zależy i nic, wydawałoby się, że pustka.
Co wtedy robisz? Obrażasz się na Boga? Przestajesz się modlić? Odwracasz się od Niego? A może zaczynasz uważać, że Bóg nie istnieje, albo Cię nie kocha?
Rozważaliśmy fragmenty Biblii:
Mat. 17:14-21, Jak. 4:1-3, Rz. 4:18-25 i Dan. 3:10-19.
Tu dostaliśmy odpowiedzi, a także wskazówki, w jaki sposób mamy się odnieść do modlitw niewysłuchiwanych.
„(…) dla niedowiarstwa waszego. Bo zaprawdę powiadam wam, gdybyście mieli wiarę jak ziarnko gorczycy, to powiedzielibyście tej górze: Przenieś się stąd tam, a przeniesie się, i nic niemożliwego dla was nie będzie. Ale ten rodzaj nie wychodzi inaczej, jak tylko przez modlitwę i post” Mat. 17:20-21
Jezus zwrócił uwagę na to, jak mamy się modlić. Zarzucił, że modląc się mamy wątpliwości, nie ufamy i nie wierzymy do końca. Nie robimy tego z przekonania. Prosimy (modlitwa), ale nie dajemy (post).
„(…) Prosicie, a nie otrzymujecie, dlatego, że źle prosicie, zamyślając to zużyć na zaspokojenie swoich namiętności” Jak.4:3
Jakub zwraca uwagę na nasze intencje, motywacje, ambicje, które tak często nie są zgodne z wolą Bożą. Zastanów się, o co tak naprawdę chcesz prosić Boga. Czy jest to Ci naprawdę potrzebne? Jeśli masz wątpliwości pomódl się, aby pomógł Ci to zweryfikować.
„Abraham wbrew nadziei, żywiąc nadzieję, uwierzył, aby stać się ojcem wielu narodów, zgodnie z tym, co powiedziano: Takie będzie potomstwo twoje” Rz. 4:18
Abraham wierzył w obietnicę daną przez Boga. Miał stać się ojcem, a jego żona matką. Chociaż było to wbrew rozsądkowi, a nawet wbrew naturze, stali się rodzicami, chociaż czekali na to bardzo długo. Abraham nie zachwiał się w wierze, że ta obietnica zostanie spełniona. Zatem, jeśli modlisz się dobrze, szczerze, z zaufaniem i przekonaniem i w dobrej intencji, to wierz w obietnice Boga.
„(…) Jeżeli nasz Bóg, któremu służymy, może nas wyratować, wyratuje nas z rozpalonego pieca ognistego i z twojej ręki o królu. A jeżeli nie, niech ci będzie wiadome, że twojego boga nie czcimy i złotemu posągowi, który wzniosłeś, pokłonu nie oddamy” Dan. 3:17-18
Szadrach, Mechasz i Abed-Nego pokazali jak wielka jest wiara w Boga, jak potężne jest zaufanie. Poddali się Jego łasce, mimo tego, że wiedzieli, że być może czeka ich śmierć, a ich wybawienie zależy od woli Boga.
Jakie potężne świadectwo przedstawili. Bo przecież tak po ludzku, czy człowiek nie przeraziłby się męczeńskiej śmierci?
W podsumowaniu można by było powiedzieć
Pomyśl, o co prosisz Boga. Sprawdź sam swoje intencje, czy są one zgodne z wolą Boga? Czy są potrzebne dla Ciebie, a nie jedynie dla zaspokojenia twoich namiętności?
Jeśli tak, wierz z całego serca, że Bóg dotrzyma swoich obietnic, nawet jeśli wydaje się to niemożliwe, a ty już upadasz w swojej pewności. Zwróć swoje oczy na Słowa Boże, na Jego czyny i wierz, że Bóg wysłucha twoich modlitw, nawet jeśli będziesz musiał na to poczekać.
I wierz do końca, nie poddawaj się mimo ciężkich prób. Nie odwracaj się od Boga i z wiarą i zaufaniem proś Go o wysłuchanie modlitw.
Tak, jest to jednocześnie mocna i duża próba dla nas wierzących, ale z drugiej strony jest to także wskazówka dla nas, co mamy robić.
Także dziś zróbmy sobie reset. Przemyślmy to, o co prosimy. A potem zróbmy to tak, jak oczekuje od nas Bóg.

Jezus w obliczu zbliżającej się męczeńskiej śmierci

Niedługo Wielkanoc, święto pokonania śmierci. Z czym się kojarzy to wydarzenie? Przeciętnemu człowiekowi przychodzi do głowy: palma, baranki, bazie, kurczaczki, jajko, wiosna.
Na wczorajszym spotkaniu domowym przeżywaliśmy emocje Jezusa, którego czekała straszna śmierć. Poznawaliśmy Go jako człowieka, który odczuwał strach przed tym, co Go czeka. A czekało upokorzenie, ból, męka i śmierć.
Kim jest Jezus, w którego wierzymy? Jaką Jego postać znamy? Syn Boga, to brzmi potężnie i dumnie, ale jednocześnie Człowiek, który w obliczu tego, co Go czekało, pytał Boga, czy może uniknąć tego, co nieuniknione „Ojcze mój, jeśli można, niech mnie ten kielich minie; wszakże nie jako Ja chcę, ale jako Ty” (Mat. 26:39). Jezus odczuwał lęk i smutek „i wziął ze sobą Piotra oraz dwóch synów Zebedeuszowych i począł się smucić i trwożyć”. W Getsemane, ogrodzie, w którym modlił się do Boga, prosił, o uniknięcie tego, co Go czeka przeżywał ludzkie uczucia, które nam tak często towarzyszą. My też mamy swój Getsemane. Też mamy sytuacje, których się boimy, z którymi się nie zgadzamy, od których uciekamy. Czy nie widzisz w Jezusie człowieka, który ma takie same uczucia jak Ty?
Chrześcijaństwo polega na naśladowaniu Jezusa. Jezusa – człowieka.
Ale nie w poddawaniu się strachowi, chęci ucieczki, uniknięcia kielicha śmierci i męki, ale w dalszej Jego postawie. Mimo świadomości, co Go czeka, mimo strachu i smutku, zwrócił się znów do Ojca „Ojcze mój, jeśli nie może mnie ten kielich minąć, żebym go pił, niech się stanie wola Twoja” (Mat. 26:42).
Niech się stanie wola Twoja. Jezus przyjął to, że zostanie skazany jako niewinny na śmierć. Zrobił to dla Ciebie. Zmarł za twoje grzechy. Za twoje grzechy dał się upokorzyć, przyjął baty i upokorzenie, wyśmiewanie i … przyjął to ze spokojem.
Jak ty byś się zachował w tej sytuacji? Poczuj emocje, wyobrażając sobie tę sytuację. Gdy ktoś cię oskarża, skazując na coś, czy ktoś ci ubliża, podnosi na ciebie rękę. Powiem ci coś od siebie- normalnie po ludzku zareagowałabym gniewem i obroną.
Teraz pomyśl o postawie Jezusa… bądź wola Twoja..
Tak… naśladowanie Jezusa jest trudne, czasem wymaga ogromnego połamania duchowego.
Jeśli teraz, w tej chwili, niemożliwa jest taka reakcja na twoje Getsemane, to myśl o Jezusie. Z czasem będzie ci się to udawać. Z czasem nauczysz się przyjmować to, co masz. Lepiej, gorzej, ale pracuj nad tym.
Jak to zrobić?
Módl się. Rozmawiaj z Bogiem o tym co czujesz w tym momencie. Mów o swoim gniewie, strachu, niepokoju
Proś Boga, aby dał ci siłę, rozwiązanie, wsparcie. Nie licz na nic i nikogo innego. Tylko w Bogu ukojenie „Jedynie w Bogu jest uciszenie duszy mojej, bo w nim pokładam nadzieję (…) wylewajcie przed nim serca wasze” (psalm 62).
I jeszcze jedno. Gdy nadejdzie Wielkanoc, to nie kurczaczek i baranek będą bohaterami tego dnia.
Przypomnij sobie o Jezusie w Getsemane. O tym, co przeżywał i o tym co zrobił właśnie dla ciebie.
A Wielka Noc jest symbolem pokonania ciemności, śmierci, beznadziejności. On to zrobił dla ciebie.
Przed nami wielki tydzień.
Jeśli można w jakiś sposób podziękować Jezusowi za Jego ofiarę poniesioną, to nie rób tego w pędzie piekąc ciasta i myjąc okna. Zatrzymaj się, weź Pismo Święte i poświęć ten czas Bogu.
Takie jest moje postanowienie na ten czas.
Przyłączysz się do mnie?

Gdy Jezus na Golgotę szedł

Nasza społeczność jest armią, która wspiera każdego wspólną modlitwą

Kiedy jest trudno i kiedy chcemy się cieszyć, kiedy śpiewamy, modlimy się, czasem płaczemy, wzruszamy, boimy się. Nigdy nie jesteśmy sami. Prosimy o modlitwę nasze siostry i naszych braci.
Wiele razy odczułam, że nie jestem sama, chociaż wcześniej wydawało mi się, że tak właśnie jest. Gniewało mnie to, złościło i smuciło. Dopóki nie otworzyłam dotychczas niewidzących oczu i niesłyszących uszu.
Zobaczyłam, że ci ludzie walczą o mnie, prosząc Boga o moją wiarę, o mnie, moje problemy, moje łzy, mój śmiech. To oni pokazali mi, że nie jestem sama w poszukiwaniu Boga, którego wciąż gdzieś gubiłam.
Pokazali mi, że też mają problemy i komu je oddają, że mają słabości i z modlitwą naszej rodziny w Bogu, pokonują je.
Mieli ze mną dużo pracy, zwłaszcza nasz Pastor, który wyjaśniał, tłumaczył, rozmawiał, pocieszał, wysyłał cytaty z Biblii. I to podziałało.
Dziś mogę powiedzieć z dumą JESTEM CÓRKĄ BOGA.

Słowa kreujące naszą rzeczywistość

Dziś na grupie domowej był poruszany trudny dla mnie temat. Temat, który jest przedmiotem moich modlitw.
Słowa. Te dziwne twory, które mogą zbudować człowieka, społeczność, rzeczywistość i te, które potrafią stłamsić radość, wbić w ziemię okrucieństwem, ironią czy pogardą.
Słowa, zapalczywość, gniew, emocje – wszystko to jest moim problemem. Jestem chrześcijanką i nie powinnam mieć trudności z okiełznaniem swojego języka. Niestety mam.
Emocje, mówi się, że nie są złe. Złe może być nasze postępowanie z nimi.
Dopiero uczę się radzić ze swoimi emocjami, wychodzi mi to raz lepiej, raz gorzej, częściej gorzej niestety.
Nikt mnie nie nauczył wyrażać emocji. W moim domu nie można było się nawet głośno i spontanicznie cieszyć, o smutku, złości, nawet nie wspominając. Nie mogłam nawet opłakiwać śmierci mojej przyjaciółki sprzed lat, gdy pokonał ją nowotwór. Odzewem mojej matki było wyśmianie mojego bólu i jej sławne „ussspokój się”, które mnie nie uspokajało, ale wyciągało nerwy na wierzch.
Skoro nawet śmiać się i mówić głośno nie wolno było, to jak można sobie poradzić z różnymi okolicznościami zdarzającymi się codziennie? Wstydzę się cieszyć i wzruszać, przemilczam gniew … do pewnego momentu.
A potem w tym momencie wybucham. I modlę się do Ciebie Boże przepraszając za swoją złość i gniew.
W Piśmie dużo się mówi o powstrzymaniu języka, okiełznaniu go. Ale czasami to takie trudne, mimo szczerych chęci, żeby to zmienić.
Jak można to opanować, gdy zderzamy się ze złym słowem? Jak nie wypuszczać zgniłego słownego odwetu.
Dziś stawiam sobie zadanie. Skupię się na słowach, które przeczytaliśmy w Biblii.
Łuk. 6:45 „Człowiek dobry z dobrego skarbca serca wydobywa dobro, a zły ze złego wydobywa zło; albowiem z obfitości serca mówią usta jego”.
Jakub 3:1-12 (ale do mnie szczególnie przemawia fragment 5 wersetu: i język jest ogniem; język jest wśród naszych członków swoistym światem nieprawości, kala on całe ciała i rozpala bieg życia, sam będąc rozpalony przez piekło oraz werset 8 Natomiast nikt z ludzi nie może ujarzmić języka, tego krnąbrnego zła, pełnego śmiercionośnego jadu oraz 10 werset Z tych samych ust wychodzi błogosławieństwo i przekleństwo. Tak bracia moi być nie powinno” Och Jakubie, jak to mocno i prawdziwie powiedziane…
Nasz mądry Salomon w swoich przypowieściach łagodnie wyjaśnia: 16:21, Kto ma mądre serce, ten zwie się rozumnym, a słodycz mowy pomnaża zdolność przekonywania”. 16:24 Miłe słowa są jak plaster miodu, słodyczą dla duszy i lekarstwem dla ciała” i coś co doskonale do mnie przemawia (daj Boże, żeby na dłuższej nie na chwilę) 16:32 „Więcej wart jest cierpliwy niż bohater, a ten kto opanowuje siebie samego więcej znaczy niż zdobywca miasta”.
W księdze Hioba 6:26 można znaleźć wytłumaczenie, że człowiek mimo starań może uchybić drugiemu słowem. „Czy chcecie ganić moje słowa? Przecież słowa zrozpaczonego idą na wiatr”. Nie łudźmy się, nie zawsze opanujemy swój gniew, pretensje, żal. Istnieją bowiem takie emocje, które wydostaną się prędzej czy później na powierzchnię, nawet jak smagniemy nimi kogoś. Nie osądzaj wtedy drugiej osoby, nie oburzaj się. Zapytaj, co się stało, że tak mówisz. Nie osądzaj drugiego, ale spójrz na siebie… nie poniosły Cię nigdy nerwy? Nie wypuściłeś zgniłego słowa ze swoich ust? Ważne jest to, żeby zdawać sobie z tego sprawę i jak się już zdarzyło przemyśleć, przeprosić i zmienić swoje postępowanie. Właśnie o to będę się starać, zmieniać zgniłe słowo na słowo budujące i przybliżające mnie do Boga.

Można sobie pomyśleć, jak się opanować gdy zderza się z czymś, co wyprowadza Cię z równowagi. Wiem, trudno i jestem żywym przykładem, że nie zawsze się da. Jednak będę się modlić o to, żebym zdołała okiełznać swój język i starać się szukać dobrego gruntu w Słowie Bożym, albowiem jak powiedział Paweł w liście do Efezjan 4:29 „Niech żadne nieprzyzwoite słowo nie wychodzi z ust waszych, ale tylko dobre, które może budować, gdy zajdzie potrzeba, aby przyniosło błogosławieństwo tym, którzy go słuchają” czy w liście do Kolosan 3:16 „Słowo Chrystusowe niech mieszka w was obficie; we wszelkiej mądrości nauczajcie i napominajcie jedni drugich przez psalmy, hymny, pieśni duchowne, wdzięcznie śpiewając Bogu w sercach waszych”.
Niech słowo mieszka w nas obficie, we mnie, w Tobie
Ktoś się dołączy do mojej trudnej na pewno próby złamania mojego ludzkiego temperamentu i wypuszczaniu słowa będącego błogosławieństwem a nie przekleństwem?

Którym słowem dziś zakończysz dzień, a którym zaczniesz jutrzejszy?
Ja Ci dziś dziękuję Boże za odpowiedzi, w jaki sposób słowem budować siebie i innych, a nie rujnować.

Panie, daj mi cierpliwość, abym umiał znieść to, czego zmienić nie mogę; daj mi odwagę, abym umiał konsekwentnie i wytrwale dążyć do zmiany tego, co zmienić mogę; i daj mi mądrość, abym umiał odróżnić jedno od drugiego

Cytat Aureliusza – tak często używany wśród osób leczących się od uzależnień. Ale nie musi jednak dotyczyć wyłącznie osób uzależnionych, tylko nas wszystkich. Każdego z nas, który żyje według swoich ustalonych zasad i wydawać by się mogło, że jest nam świetnie, żyjemy bez stresu i mamy wszystko. I to całkowita prawda – wydaje nam się.
Gdyby tak było, czy nie dokuczałby nam stres, nerwy, roztrzęsienie emocjonalne?
Nie, do takiego życia, nawet jakby się nam nie podoba, do takiego się przyzwyczajamy.
Nie? Naprawdę?
A co zmieniasz? Co robisz, żeby żyć w pokoju z samym sobą? Z Bogiem?
a może próbujesz wyjść ze strefy swojego „komfortu” i gubisz swoją drogę, bo wciąż skręcasz nie w tę ścieżkę, co trzeba?
Może chcesz zmiany, ale nie wiesz od czego zacząć? Masz wątpliwości? Chwile zwątpienia?
MOŻE SIĘ BOISZ?
Spójrz na słowa św. Pawła w Liście do Rzymian 12:1-2
Wzywam was tedy, bracia, przez miłosierdzie Boże, abyście składali ciała swoje jako ofiarę żywą, świętą, miłą Bogu, bo taka winna być duchowa służba wasza; A nie upodabniajcie się do tego świata, ale się przemieńcie przez odnowienie umysłu swego, abyście umieli rozróżnić, co jest wolą Bożą, co jest dobre, miłe i doskonałe
Lub w liście do Efezjan 4:17-24
To więc mówię i zaklinam na Pana, abyście już więcej nie postępowali, jak poganie postępują w próżności umysłu swego; mający przyćmiony umysł i dalecy od życia Bożego przez nieświadomość, która jest w nich przez zatwardziałość serca ich; mając umysł przytępiony, oddali się rozpuście dopuszczając się wszelkiej nieczystości z chciwością (…) zezwleczcie z siebie starego człowieka wraz z jego poprzednim postępowaniem, którego gubią zwodnicze żądze; i odnówcie się w duchu umysłu waszego; a obleczcie się w nowego człowieka, który jest stworzony według Boga w sprawiedliwości i świętości prawdy

Przeczytaj te słowa, poczuj je. Weź kartkę, długopis, spójrz na siebie tak, jakbyś patrzył na swoje wewnętrzne dziecko i zapytaj siebie
Czego się boję? Czego pragnę? Czy to, co pragnę, da mi pokój w duszy? Ucieszy Boga? Dlaczego chcę mieć to i to? Jakie są moje pobudki? Zwykłe chcenie, a może da mi to życie zgodne ze Słowem Boga?
Przeczytaj, co napisałeś. Upewnij się, że odpowiedzi są prawdziwe.
Przeczytaj jeszcze raz słowa Pawła i słowa Aureliusza
I .. zacznij żyć, wychodząc z szarości, ciemności do światła
Nie miej przyćmionego umysłu, nie miej zatwardziałego serca
Bóg jest przy Tobie i czeka, nie odtrącając Cię na starcie.
On na Ciebie czeka

Zapominając o tym co za mną, zmierzam do tego, co przede mną – Filip 3:13

Na wtorkowej grupie, pierwszej w 2024 r. rozmawialiśmy o tym, co Paweł miał na myśli mówiąc, że zapomina o tym, co za nim i że zmierza do tego, co przed nim.
W swoim liście do Filipian wspominał z czego zrezygnował, swoje sukcesy uznał jako śmieci (odchody wg Nowej Biblii Gdańskiej). Dąży do tego, aby naśladować Chrystusa
Na spotkaniu zastanawialiśmy, co my zostawiamy za sobą, czy pławimy się w tym, co osiągnęliśmy, czy rozważamy, że znalezienie się w danym miejscu tu i teraz było efektem dobrej czy złej decyzji. Rozmyślanie, a gdybym w tamtej chwili postąpił inaczej, miałbym bogactwo, poważanie … prowadzi do niczego. Nikt z nas nie wie, co by osiągnął i czy coś by osiągnął. Można to porównać do świeckiego cytatu „wszędzie dobrze, gdzie nas nie ma”, albo „cudze chwalicie, swego nie znacie”.
Zamiast skupiać się na tym, co by było gdyby, lepiej byłoby się zastanowić, co mogę zrobić teraz, czego pragnę, do czego dążę.
Możesz to porównać do postanowienia w Nowym Roku. A możesz stawiać małe kroczki i skupiać się na postanowieniach typu, co zrobię dziś. Myślisz, że nie podołasz? Albo brak Ci motywacji? Pamiętaj o jednym „Bóg współdziała we wszystkim ku dobremu z tymi, którzy Boga miłują” Rzym. 8:28
Jeżeli Twoje postanowienie wychodzi z przekonania, wiary, to trwaj w nim. Walcz ze słabościami, z lenistwem, z pokusami. Wiem, niełatwo. To takie ludzkie – słomiany zapał, chyba każdy przez to przechodzi. Ale pomyśl o tym, jak będziesz się czuć, gdy Twoje postanowienie się spełni. Osiągniesz to, czego pragnąłeś i w co wierzyłeś.
W realizacji swoich postanowień można skorzystać z rady usłyszanej w nowej wersji „Pana Kleksa”. Zmień swoje ALE na WIĘC.
Mówiąc chcę w tym dniu, tygodniu, miesiącu, roku …., ale … więc zrobię wszystko, żeby to osiągnąć
Moje postanowienie: chcę w tym roku poczuć się bezpieczna więc chcąc poznać lepiej Boga będę czytać jego słowo, prowadzić stronę internetową zboru, ponieważ wtedy sięgam do Jego nauczania, będę bardziej przykładać się do pracy i rozkładać swoje wydatki, aby wyjść ze swojej sytuacji finansowej. A Bóg mi w tym pomoże, Bóg, którego mam przywilej lepiej poznawać, ufać Mu i wierzyć, że będzie ze mną współdziałał ku dobremu, ku mojemu bezpieczeństwu.

Usiądź teraz spokojnie, porozmawiaj z Bogiem, pomyśl, weź kartkę i długopis i napisz: zapominając o tym co za mną, pragnę w tym roku, w tym miesiącu, w tym tygodniu, w tym dniu zrobić ….. Znajdź swój powód do modlitwy.
Pamiętaj. Z Bogiem nie ma rzeczy niemożliwych. Zawsze Cię podniesie, nawet wtedy, gdy z lenistwa będziesz odchodzić od swoich postanowień

źródło: https://www.youtube.com/watch?v=23NANimZDRE